W kraju Titam
było słoneczne, niedzielne popołudnie. Promienie słońca zaglądały przez szybę
do sali, w której odbywała się zabawa weselna. Goście tańczyli i śmiali się,
mimo ustroju totalitarnego, rządowi nie udało się wyssać z ludzi całej energii.
W kącie sali
siedziała mała Ania. Nudziła się, bo wśród gości nie było nikogo w jej wieku.
Obserwowała bacznie salę w poszukiwaniu czegoś, na czym mogłaby zawiesić wzrok.
Nagle jej spojrzenie przykuło biegające po parkiecie zwierzątko.
- To chyba
świnka morska - pomyślała. – Ciekawe, skąd się tu wzięła? Pewnie komuś uciekła.
Spróbuję ją złapać, a potem zapytam się innych gości czy przypadkiem nie należy
do nich.
Niespodziewanie
drzwi Sali otworzyły się i do środka wpadli uzbrojeni żołnierze, którzy zaczęli
strzelać do obecnych na weselu osób. Wybuchła panika, ludzie zaczęli biec przed
siebie na oślep, nie zwracając uwagi na resztę.
- Mamo! Tato!
– krzyknęła Ania. – Gdzie jesteście? Pomóżcie mi!
Chwyciła świnkę,
która znieruchomiała na moment i ukryła się pod stołem. Spod długiego obrusu
wystawały tylko białe, lakierowane buciki. Po chwili jednak jeden z brzegów
materiału podniósł się i twarzą w twarz z dziewczynką stanęła dziwna postać.
- Witaj –
powiedział Demon Śmierci. Widzę, że znalazłaś świnkę morską. Dobra z ciebie
dziewczynka, że postanowiłaś ochronić to kruche i drobne życie. Wzbudziłaś moją
litość, więc pomogę ci. Schroń się pod moim płaszczem, a żołnierze cię nie
zauważą.
Ania
posłuchała, wyszła spod stołu i skuliła się pod fałdami tkaniny ze stroju potwora,
który emanował dziwnym zimnem. I faktycznie, słudzy rządu, chociaż przebiegali
tuż obok niej, nic nie widzieli. W końcu opuścili pomieszczenie.
- Dziękuję – powiedziała dziewczynka,
wynurzając się spod płaszcza. – Czy mogę już iść do domu?
- Oczywiście – odparła postać,
szczerząc swoje ostre zęby. – Jeszcze kiedyś się zobaczymy.
Ania wróciła do swojego bloku, wbiegła
po schodach (winda nigdy nie działała) i nacisnęła dzwonek przy starych,
odrapanych drzwiach. Kiedy otworzyły się, krzyknęła:
- Mamo, tato, tak się cieszę, że was
widzę!
Kobieta, wyraźnie uradowana,
uściskała swoją córkę i spytała się, jak udało się jej ocaleć. Kiedy
dziewczynka opowiedziała jej o Demonie, powiedziała:
- Ach, te dzieci, czegóż one nie
wymyślą! Ale świnkę, niezależnie od tego, skąd pochodzi, możesz zatrzymać.
***********************
Od feralnego przyjęcia minęły cztery
tygodnie. Ania leżała w łóżku z wysoką gorączką. Zazwyczaj nie przechodziła
chorób jakoś szczególnie poważnie, jednak ta kompletnie ją rozłożyła. Widziała,
że cały pokój faluje i przedmioty oddalają się od niej. Starała się jak
najwięcej spać, żeby nie zwracać uwagi na zniekształcone otoczenie. Pewnego
razu obudziła się w środku nocy i zobaczyła, że oczy jej świnki morskiej świecą
na czerwono i wysyłają dziwne promienie. Nazajutrz, już bez gorączki,
stwierdziła, że to były tylko majaki.
Kilka dni później Ania udała się na swój
pierwszy spacer po chorobie. Szła po krawężniku, trzymając mamę za rękę. Nagle
zauważyła, że podszedł do nich jakiś mężczyzna.
- Masz ładną świnkę morską – powiedział,
wyszczerzając swoje żółte zęby.
- Skąd pan o tym wie? – zdziwiła się
dziewczynka. - Przecież nie zabrałam jej na spacer.
- Kochanie, do kogo mówisz? – pani Volfere
wyglądała na zaniepokojoną. – Pokaż czoło, może znowu masz gorączkę?
- Mamo, tu stoi pan i pyta się o moją
świnkę morską – Anię zaskoczyło to pytanie. Była pewna, że pan z żółtymi zębami
nadal stoi obok nich.
- Wracamy do domu, widocznie jeszcze
zupełnie nie wyzdrowiałaś. Chodź – pani Volfere pociągnęła dziewczynkę za rękę.
- Śśświnka – wysyczał nieznajomy jegomość.
– Śśświnka. Daj mi swoją śśświnkę – obrócił głowę o trzysta sześćdziesiąt
stopni, a z jego oczu pociekła krew.
Ania przyspieszyła kroku i, kurczowo
trzymając mamę za rękę, starała się na niego nie patrzeć.
- Co się stało? – pomyślała. Wszystko kręci
się wokół mojego zwierzątka. Co może być z nim nie tak?
Dziewczynka źle spała w nocy. Nerwowo
przekręcała się z boku na bok, aż w końcu obudziła się. Czuła, że ktoś stoi
przy jej łóżku. Nagle obok zaświeciły się czerwone oczy.
- Witaj – powiedział Demon Śmierci. –
Chciałbym ci cos pokazać, pójdziesz ze mną?
- A będę mogła za chwilę wrócić spać? –
spytała Ania.
- Oczywiście – odparła postać, zbliżając
się do jej twarzy i dmuchając zimnym powietrzem, po czym złapała ją za rękę
swoimi długimi, kościstymi palcami.
Świat nagle zawirował i znaleźli się w
zatęchłej, wilgotnej komnacie. Dookoła piętrzyły się klatki ze świnkami
morskimi.
- Nie podoba mi się tu – stwierdziła
dziewczynka. – Zabierz mnie z powrotem do domu.
- Ha, ha! – zaśmiał się Demon. Ty naiwny
dzieciaku, naprawdę myślisz, że posłucham twojej prośby? Teraz jesteś już jedną
z nas. Świnka cię wybrała na naszego sługę.
- Ale jak to? Ja nie chcę! – zaczęła płakać
Ania. – Oszukałeś mnie!
- Może co nieco ci wyjaśnię, zanim twoja
świadomość odleci do Krainy Zapomnienia – potwór ożywił się, wyraźnie lubił
takie pogadanki. – Otóż świnki wysyłają manipulujące promieniowanie. Wcale nie
miałaś halucynacji, a tamten facet miał sprawdzić obecność świnkowych cząstek w
twoim mózgu. Nie tylko ty je masz. W każdym gabinecie ważniejszego urzędnika
państwowego stoi klatka ze znanym ci zwierzątkiem. W ten sposób kontrolujemy
władzę. Ustrój totalitarny jest dla nas bardzo wygodny. Po mieście przemykają
nasi zminiaturyzowani przyjaciele i nagrywają ludzi. Dzięki temu mamy pewność,
że wszystko idzie po naszej myśli – postać otworzyła jedną z klatek i wzięła na
ręce pierwsza z brzegu świnkę morską. – Wygląda niewinnie, prawda? Nikt by nie
powiedział, że powstała w laboratorium pod okiem naszych naukowców. Pieniądze
na badania pozyskujemy poprzez manipulowanie rządzącymi. Dzięki naszym
wynalazkom opanujemy kolejne kraje, a w końcu cały świat. Dobra, starczy już
tego gadania, w końcu jestem w robocie.
Demon złapał dziewczynkę za piżamę i,
pomimo jej płaczu, wrzucił ją do Komory Zapomnienia, która znajdowała się w
rogu pomieszczenia i pociągnął za dźwignię. Po chwili zza kotary wyszła Ania.
Jej oczy zaświeciły się na czerwono i powiedziała:
- Jestem gotowa.
***************************
W restauracji, na rogu dwóch ponurych
uliczek, trwał obiad z okazji pięćdziesięciolecia ślubu pewnej pary. Przy stole
siedział chłopiec i wyraźnie się nudził. Nagle zobaczył jasnowłosą dziewczynkę,
która podeszła do niego i wręczyła mu świnkę morską.
- Czy mógłbyś się nią zaopiekować? – zapytała.
Mnie to brzmi po prostu jak pomysłowa wymówka.
OdpowiedzUsuńMamo, naprawdę nie mogłam się pouczyć/wywiesić prania/umyć naczyń. Moja świnka morska naświetliła mnie swoim manipulacyjnym promieniowaniem.
Niezłe ;D.
UsuńDla mnie bomba... Creepy bomba...
OdpowiedzUsuń