sobota, 5 kwietnia 2014

Jak uratowałam torbę przy pomocy trzech ćwieków ;)

Dawno nie pisałam (nie licząc dodanego przed chwilą posta o Liebster Blog Award, ale on jest nudny i i tak pewnie nikt go nie przeczyta...xD  Nie miałam nawet możliwości wstawienia jakiegoś zdjęcia mojej pracy, bo siedzę dzisiaj przy innym komputerze niż zazwyczaj a na tamtym są pozapisywane zdjęcia [nie licząc poniższych świeżo zgranych z aparatu :P]



Wracając do tematu, jakieś pół roku temu moja mama wypatrzyła w TkMaxx torbę, o której dzisiaj piszę (wiedziała, że muszę sobie kupić nową torbę, bo moja dotychczasowa już nieźle wyblakła). Nie chciała jej kupować zanim ją zobaczę, bo bała się, że nie będzie mi się podobać no i do wyboru były trzy kolory: biały, rózowy i zielono-miętowy). Zastanawiałam się między miętowo-zieloną a białą i w końcu po długich rozważaniach wybrałam białą.



Używam jej bardzo często. Niestety kiedy nosiło się w niej mało rzeczy to zginała się ciągle w jednym i tym samym miejscu i zaczęła tam pękać. Zaczęłam się zastanawiać co z tym fantem zrobić. Od razu pomyślałam o ćwiekach, ale miałam nadzieję, ze przyjdzie mi do głowy jakiś lepszy pomysł.



Pomysł nie chciał przyjść, więc ostatecznie stanęło na ćwiekach. Trochę ciężko było je przyczepić, bo tworzywo, z którego jest uszyta torba jest bardzo grube i sztywne (jest grubsze i sztywniejsze od skóry, z której szyje się glany xD). Ćwieki pochodzą z wymianki z Paulą . Dzięki "usztywnieniu' torba nie zgina się teraz w żadnym miejscu :).


3 komentarze: