Post miał być wczoraj, ale z powodów technicznych jest dopiero dzisiaj ;). W najbliższym czasie postaram się wstawić ten nieszczęsny modelinowy tutorial.
Mieszkam koło lasu, na skraju którego znajdują się dwa jeziorka. Poszłam tam wczoraj, bo chciałam pooglądać żaby, jednak najpierw wstąpiłam do "znajomego" puszczyka:
Odwiedziłam go jednak nie tylko w celu zobaczenia czy siedzi w swojej dziupli. Sowy, podobnie jak inne ptaki drapieżne łykają drobne ofiary w całości i wypluwają ich sierść, pióra i kości w formie wypluwki. Na podstawie jej składu można dowiedzieć się co sowa zjadła w ostatnim czasie. Zainteresowanym polecam internet, nie będę wstawiała ich zdjęcia na blogu, bo kogoś może to brzydzić (spokojnie nie śmierdzą ;)). Miałam szczęście - pod drzewem leżały cztery świeże wypluwki i zabrałam je do domu (moi rodzice pozwalają mi zabierać do domu różne dziwne rzeczy xD). Do tej pory analizowałam wypluwki dwóch gatunków sów: puszczyka i płomykówki (zresztą w naturze widziałam tylko te dwa gatunki).
Nad stawem naliczyłam ponad 100 ropuch szarych (żab praktycznie nie było), widziałam też w paru miejscach złożony skrzek. W wodzie pływała również duża martwa ropucha, której nie omieszkałam stamtąd wyłowić i zabrałam ją do domu. Obecnie czeka w zamrażalniku na zakonserwowanie w formalinie. Jak nikt nie podejmie się tego zadania, to ropucha będzie ciekawym rekwizytem na Prima Aprilis (hahaha, jak powiedziałam o tym mojej mamie to pożałowała, że pozwoliła mi ją zabrać xD). Wstawiam zrobione wcześniej zdjęcie żaby, bo nie wzięłam na spacer aparatu (szkoda...); zdjęcie puszczyka też było zrobione kiedy indziej, ale widnieje na nim ten sam osobnik ;).
Mam jeszcze jedną pamiątkę po spacerze, a mianowicie wielki pęcherz na pięcie. W sobotę kupiłam sobie nowe glany. Miałam je wtedy na nogach przez parę godzin i mnie nie obtarły, więc stwierdziłam, ze mogę pójść w nich na spacer do lasu i to był błąd (dla niewtajemniczonych: tego typu buty na początku prawie zawsze obcierają i trzeba je najpierw rozchodzić). Chociaż założenie ich na spacer miało jedną zaletę: nie musiałam się martwić, że będę miała mokre stopy jak niechcący je pomoczę Już kiedyś straciłam równowagę i wpadłam do stawu w adidasach i nie było to miłe (chociaż wtedy nawet kalosze by mi nie pomogły, miałam mokre nogi do połowy uda ;)).
A teraz wspomniany pierścionek mózg ulepiony z modeliny:
Jako biolog nie mogłam się powstrzymać przed zrobieniem biżuterii z moim ulubionym organem :)
Pozdrawiam ;)